Aktualności
Tzw. ekogroszek, którym ludzie palą w piecach podrożał z 900 do 1500 zł tonę. Dla przeciętnej rodziny posiadającej kocioł na węgiel będzie to dużo bardziej dotkliwe niż prawdopodobna podwyżka cen prądu
Rosyjski ekogroszek mamy po 1500 zł za tonę – mówi handlowiec ze Słupska. Ekogroszek premium, polski, za 1600 zł. Jeżeli chce pan węgiel workowany, trzeba doliczyć 100 zł za tonę.
Pytany, czy jest nadzieja, że panika na rynku się skończy i ceny spadną w przyszłym miesiącu, tylko wzdycha do słuchawki. – Proszę pana, my nie wiemy nic.
W Braniewie, czyli tuż przy rosyjskiej granicy workowany ekogroszek z dostawą kosztuje 1525 za tonę. Na Śląsku w prywatnych składach ceny zaczynają się od 1300 zł za tonę. Ale węgla często brakuje.
W internetowym sklepie Polskiej Grupy Górniczej ekogroszek teoretycznie jest po cenach z zeszłego roku – nieco ponad 800 zł za tonę. Ale kupić go nie sposób – „chwilowy brak towaru”. W składach pod kopalniami ceny są podobne, ale wprowadzono limity dla kupujących od 3 do 5 ton na ciężarówkę. – U nas 3 tony na samochód i do tego maksymalnie 90 ton na dobę. Cena luzem 696, workowany 820. Są kolejki, ale jak pan wieczorem stanie, to następnego dnia się pan załaduje – zachęcała kilka dni temu miła pani w kopalni Chwałowice.
Skąd się wzięły limity?
Przyczyna wiele mówi o naszym rynku węgla. Otóż niektóre kopalnie PGG od dawna handlują węglem po bardzo przystępnych cenach, ale korzystają z nich zwykle okoliczni mieszkańcy. W zeszłym roku pandemia wywróciła rynek do góry nogami. Aż 18 spośród 165 autoryzowanych sprzedawców wypowiedziało umowy z PGG, pozostali ograniczyli odbiór i zamias tego na potęgę zamawiali węgiel z importu, który był w 2020 r. tańszy.
Sytuacja zmieniła się jak zwykle o 180 stopni i latem 2021 ceny się odwróciły – nagle polski węgiel znowu zrobił się tańszy, a w dodatku importowanego rosyjskiego zaczęło brakować. W tej sytuacji część firm handlujących węgiel zaczęła wysyłać ciężarówki bezpośrednio do kopalń PGG, żeby kupić taniej. I dlatego wprowadzono limity. PGG woli oczywiście sprzedawać większą ilość węgla na aukcjach, po dużo wyższych cenach. Można było oczywiście w ogóle znieść sprzedaż przy kopalniach, ale zapewne bano się irytować okoliczną ludność.
Braki węgla dla ludności stały się już przedmiotem interpelacji poselskiej, opozycja i rząd jak zwykle wylewały krokodyle łzy, ale w gruncie rzeczy przyczyna jest prozaiczna. Gruby węgiel spalany w tzw. sektorze komunalno-bytowym jest produktem ubocznym wydobycia miałów dla elektrowni i ciepłowni. Jest wprawdzie droższy i lepiej się na nim zarabia, ale jeśli przez ostatnich kilka lat potrzebne było coraz mniej miałów, to i grubego węgla wydobywano mniej. Inwestycje w PGG w 2020 r spadły o miliard zł – spadła więc też produkcja.
Czy zabraknie węgla zimą?
- Na składach mamy totalny brak zapasów węgla grubego. Wszystko więc zależy od tego jaka jest głębokość piwnic czyli ile węgla ludzie zdążyli już kupić wiosną i latem. – mówi nam jeden z dużych importerów. Najgorsza jest sytuacja na Śląsku i w Małopolsce, czyli tych regionach, które tradycyjnie najmniej polegały na imporcie.
Rosjanie przekierowali swój gruby węgiel do Chin, ceny wzrosły tam tak, że opłaca się robić absurdalne operacje mielenia grubego węgla i sprzedawania go jako miał.
Sytuację pogarszają problemy z transportem, o których pisaliśmy tutaj.
Czytaj także: Modlimy się o łagodną zimę
– Przejście kolejowe w Braniewie (granica polsko-rosyjska) się zablokowało, leżało tam 6 tys. ton węgla – opowiada nasz rozmówca. A jest to główny kanał transportu rosyjskiego węgla. Do tego dochodzą problemy z remontowanym przejściem w Małaszewiczach ( na granicy z Białorusią). – Poza Rosją nie ma obecnie dostawców, węgiel kolumbijski zniknął z rynku – dodaje. Najtańszy węgiel można obecnie kupić w supermarketach.
Najtańszy węgiel można obecnie kupić w supermarketach.
Łukasz Horbacz z Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla także nie jest optymistą: - Jeżeli będzie duży mróz, to węgiel wręcz może jeszcze podrożeć. Wzrosty zapotrzebowania i cen dodatkowo napędzają też sami odbiorcy, kupujący na wszelki wypadek więcej, niż w poprzednich latach. Wystarczy że co trzeci klient zamiast 3 ton kupi 4 tony i już mamy wzrost krajowego zapotrzebowania o 10 proc. , a w obecnej sytuacji, gdzie węgiel sprzedaje się na pniu i nie ma możliwości zwiększenia importu, to spora różnica.
Najtańszy węgiel można obecnie kupić w supermarketach.
Łukasz Horbacz z Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla także nie jest optymistą: - Jeżeli będzie duży mróz, to węgiel wręcz może jeszcze podrożeć. Wzrosty zapotrzebowania i cen dodatkowo napędzają też sami odbiorcy, kupujący na wszelki wypadek więcej, niż w poprzednich latach. Wystarczy że co trzeci klient zamiast 3 ton kupi 4 tony i już mamy wzrost krajowego zapotrzebowania o 10 proc. , a w obecnej sytuacji, gdzie węgiel sprzedaje się na pniu i nie ma możliwości zwiększenia importu, to spora różnica.
Co boli Kowalskiego?
Wzrost cen węgla używanego do grzania domów jest ogromny i dużo bardziej dotkliwy dla kieszeni niż ceny prądu, wokół których jak zwykle jest tyle medialnego i politycznego szumu. Portal wysokienapiecie z grubsza wyliczył, że średnie podwyżki cen prądu po zatwierdzeniu przez URE wyniosą od 15 do 20 zł miesięcznie.
Wzrost cen węgla będzie dużo bardziej dotkliwy. Niedocieplony dom o powierzchni 100 m kw potrzebuje od 4 do 5 ton węgla. W zeszłym roku (i dwa lata temu też ) rachunek za ten węgiel wynosił więc od 3600 do 4500 zł. W tym roku to – jeśli ktoś zostawił sobie zakupy na jesień to zabuli jak za przysłowiowe zboże – od 6000 do 7500 zł. Miesięcznie wychodzi więc ok. 200 zł drożej czyli tyle większość rodzin w ogóle płaci za prąd.
Szans na zwiększenie wydobycia polskiego węgla dla gospodarstw domowych nie ma. PGG i Tauron Wydobycie nie mają pieniędzy, a zresztą zużycie węgla w tym sektorze także będzie spadać. Dr Katarzyna Stala Szlugaj z Instytutu Gospodarowania Surowcami Mineralnymi i Energią PAN przewidywała już w 2017 r. , że do 2030 r. zużycie tego surowca w gospodarstwach domowych spadnie z ok. 10 mln ton do 6-7 mln ton w 2030 r.
A trzeba dodać, że prognozy IGSME PAN dotyczące węgla sprawdzają się znacznie częściej niż rządowe, przy czym nie ma znaczenia jaki to akurat jest rząd.
Kraina Czystego Powietrza
Coraz więcej gmin ogranicza możliwość spalania węgla, walcząc ze smogiem, jest też coraz więcej pieniędzy na wymianę źródeł ciepła. W najgorszej sytuacji znajdą się ubodzy właściciele domów, które są niewiele warte, głównie w małych miejscowościach pozbawionych atrakcji, gdzie ceny nieruchomości są niskie.
Wymiana kotła węglowego na gaz czy pompę ciepła nie będzie miała sensu bez docieplenia domu. A docieplenie wielu starych domów też jest problematyczne z ekonomicznego punktu widzenia, bo będzie kosztować kilkadziesiąt tysięcy zł. Często tyle, ile warta jest sama nieruchomość lub niewiele mniej
Brutalna prawda jest taka, że z tysiącami domów, często zamieszkanych przez starszych ludzi, nic się nie da zrobić – można jedynie czekać aż właściciele przeniosą się do wiekuistej Krainy Czystego Powietrza. Ale zanim tam trafią, będą płacić coraz więcej za węgiel, którego wydobycie będzie spadać a import będzie obkładany coraz większymi podatkami.
Więc dopóki ci ludzie żyją, państwo powinno im jakoś pomóc. Jeżeli rząd będzie brnął w uchwalanie ustawy o rekompensatach za wzrost cen prądu, to pominie dużo ważniejszy problem kosztów ogrzewania. Chyba świadomość tego faktu rośnie, stąd pojawiły się - na razie dość mgliste- zapowiedzi wprowadzenia bonów energetycznych, które padły z ust wiceministra finansów Piotra Patkowskiego.
Projektu ustawy wciąż nie ma.