Aktualności
"Stoimy przed obliczem ogromnego kryzysu energetycznego"
Tomasz Czoik
Nie możemy dalej bezczynnie przyglądać się temu, co się dzieje w energetyce i górnictwie. Liczę na to, że obudzi się też w końcu "Solidarność" i przestanie płacić rachunek za małżeństwo z PiS-em. Ten związek musi sobie przypomnieć, po co tak naprawdę funkcjonuje - mówi Bogusław Ziętek, przewodniczący "Sierpnia '80".
Tomasz Czoik: 2021 rok w górnictwie zakończył się protestami związkowców z Polskiej Grupy Górniczej.
Bogusław Ziętek, przewodniczący związku zawodowego "Sierpień '80": - Sytuacja rzeczywiście jest dramatyczna. Według moich informacji, w pierwszych trzech kwartałach 2022 roku może zabraknąć w Polsce od 3 do 5 mln ton węgla, a to będzie oznaczało bardzo nerwową sytuację na rynku energetycznym. Niepokojące są też ceny gazu, w najbliższych miesiącach mogą wzrosnąć o kilkaset procent, zresztą już teraz niektórzy odbiorcy borykają się z takimi problemami. Nie mogło być jednak inaczej, skoro rząd prowadzi tak fatalną polityczną energetyczną.
Jestem rozbawiony faktem, że wiceminister Jacek Sasin powołał niedawno sztab kryzysowy, który ma wskazać winnego braku węgla w Polsce. To zupełnie niepotrzebne. Wystarczy, żeby spojrzał w lustro i tego winnego będzie miał przed oczami.
Co jeszcze nas czeka w najbliższych miesiącach? Według rządowego harmonogramu wygaszania górnictwa, na 2022 rok nie przewidziano zamknięcia żadnej kopalni.
- Temu rządowi nie można wierzyć w żadne zapewnienia, a już zwłaszcza te dotyczące polityki energetyczno-surowcowej. Od dawna alarmuję, że przyjęta w umowie społecznej data likwidacji górnictwa w 2049 roku to dzisiaj mrzonka. Wynika to nie tylko z polityki Unii Europejskiej, ale nawet dokumentów przyjętych przez rząd, takich jak m.in. "Polityka energetyczna Polski do 2040 roku". Przecież większość elektrowni węglowych wyłączymy do 2030 roku, a z budowy nowych zrezygnowaliśmy. A niedawno wybudowany blok w Jaworznie nie działa. Wiele kopalń może więc zostać zlikwidowanych znacznie wcześniej, niż planowano, nawet w najbliższych dwóch-trzech latach. W dużej mierze sami skazaliśmy się na obecną sytuację w energetyce.
Premier Mateusz Morawiecki podczas niedawnej wizyty na Śląsku i spotkania ze związkowcami z "Sierpnia '80" winę za sytuację w górnictwie i energetyce zrzucał na Rosję i Unię Europejską.
- Z ostatniej wizyty Morawieckiego na Śląsku wynika, że jest on nie tylko oszustem i arogantem, ale nie ma w ogóle pojęcia o energetyce i górnictwie. Na nasze pytanie, dlaczego jego rząd pozwalał na zalanie naszego rynku rosyjskim węglem i nie przewidział tego, że w pewnym momencie Rosjanie wycofają węgiel i w efekcie tego podrożeje gaz, zaczął opowiadać o Baltic Pipe. To była kpina i zlekceważenie górników, którzy się z nim spotkali. Ten człowiek nie rozumie, że stoimy w obliczu ogromnego kryzysu energetycznego i potrzeba natychmiastowych reakcji.
Mimo bardzo złej sytuacji w górnictwie domagacie się jednak rekompensaty finansowej dla pracowników PGG.
- Powiedzmy sobie wyraźnie: sytuacja branży górniczej w Polsce nie wynika ze złej pracy górników. Domagamy się po prostu elementarnej sprawiedliwości dla górników, którzy od kilku miesięcy pracują na okrągło przez siedem dni w tygodniu, żeby móc dostarczyć węgiel elektrowniom. Za weekendy mają wypłacane pieniądze z tego samego funduszu, z którego otrzymają wynagrodzenia w tygodniu. W weekendy pracują więc de facto za darmo.
Bogusław Ziętek, przewodniczący związku zawodowego Sierpień 80. Fot. materiały prasowe S80
Chcemy przede wszystkim, żeby górnicy nie zarabiali mniej. Kiedy podpisywaliśmy w maju 2021 roku umowę społeczną dla górnictwa, wszystkie strony zgodziły się na to, żeby podwyżki w górnictwie na lata następne zapisać na poziomie przewidzianej inflacji. Nikt nie przypuszczał jednak, że będzie ona tak wysoka, być może wkrótce nawet dwucyfrowa.
Po fiasku rozmów z rządem i PGG tuż po Nowym Roku zaplanowaliście kolejną akcję blokowania transportów z węglem z kopalń PGG do elektrowni. Styczeń będzie burzliwy w polskim górnictwie?
- Jeśli rozmowy nie przyniosą skutków, najbliższe tygodnie mogą być niespokojne. Bardzo liczę na to, że obudzi się też w końcu "Solidarność" i przestanie płacić rachunek za małżeństwo z PiS-em, w którym są strasznie wykorzystywani. Ten związek musi sobie przypomnieć, po co tak naprawdę funkcjonuje.
Moi koledzy z "Solidarności" z pewnością zdają sobie sprawę z tego, że na Śląsku może dojść do katastrofy. Można zaklinać rzeczywistość, ale do pewnego momentu. I tu nie chodzi tylko o dobro górników, bo jestem pewien, że oni poradzą sobie w trudnej sytuacji, mogą przecież liczyć na osłony socjalne w postaci m.in. odpraw pieniężnych. Znaczna część społeczeństwa może być jednak w poważnych opałach z powodu braku węgla i - co za tym idzie - ogromnych podwyżek cen energii.
Najlepszym dowodem na to, jak PiS traktuje branżę wydobywczą, jest nominacja Piotra Pyzika na stanowisko wiceministra od górnictwa. Ten człowiek nie ma pojęcia o tym, czym się zajmuje. To kozioł ofiarny, który będzie musiał wkrótce przekazać górnikom złe wieści. Z punktu widzenia Sasina i Morawieckiego, którzy boją się tego tematu jak ognia, to jednak kandydatura doskonała. Z ich barków spadnie bowiem pewien ciężar, a po czasie wiele osób i tak może pomyśleć: "No tak, ten Pyzik nie znał się na górnictwie, więc czego można się było po nim spodziewać?".