Aktualności
Możliwa jest sytuacja, w której wreszcie posłuchamy rządu, który przez lata przekonywał, że Polska nie potrzebuje węgla, i będzie kłopot z dostarczeniem węgla do elektrowni – mówi Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80. Z działaczem rozmawiamy o powodach wszczęcia właśnie teraz sporu zbiorowego w Polskiej Grupie Górniczej, górniczych zarobkach, odpowiedzialności za Polskę.
Autor: Tomasz Raudner
Jak już informowaliśmy, we wtorek do zarządu Polskiej Grupy Górniczej trafiło pismo z dwoma żądaniami związków zawodowych. Pisaliśmy o tym szerzej w artykule „Wybuchł spór zbiorowy w PGG. Związki żądają 8200 zł pensji i rekompensaty za inflację”. Pięć związków poinformowało o wszczęciu procedury sporu zbiorowego.
Tomasz Raudner, ŚląskiBiznes.pl: Czy wszczynanie sporu zbiorowego w PGG właśnie w tym momencie jest sensowne, kiedy mają się rozpocząć rozmowy o notyfikacji umowy społecznej w Komisji Europejskiej?
Bogusław Ziętek, WZZ Sierpień 80: Wie pan, gdybyśmy w ten sposób patrzyli, to nigdy nie moglibyśmy upomnieć się o wynagrodzenia dla górników, dlatego, że albo toczyły się rozmowy w sprawie porozumienia, prenotyfikacji, albo notyfikacji, albo jeszcze w innej sprawie. Rząd miał wystarczająco dużo czasu, aby pozałatwiać te sprawy, myśmy wystarczająco długo na to czekali, aby nam coś zaproponowano. Myślę, że to (wszczęcie sporu – red.) nie ma większego znaczenia dla kwestii notyfikacji.
Dobrze, to zostawmy ten wątek, a skupmy się na PGG i jej kondycji finansowej. Spółce kończą się pieniądze. Nie wydaje się panu, że żądanie podwyżek właśnie w tym momencie może PGG dodatkowo zdołować?
Nie, nie wydaje mi się, dlatego, że czytając oświadczenia prezesa Polskiej Grupy Górniczej wychodzi na to, że wszystko jest w znakomitym porządku i Polska Grupa Górnicza nie ma żadnych problemów. Takie są jego deklaracje.
Poza tym, wie pan, węgiel schodzi na pniu, koniunktura jest dobra, ceny są wysokie, a górnicy nie rozumieją, dlaczego mają pracować więcej, w dodatkowe dni, a nie mają za to otrzymać wynagrodzenia. Wszyscy zresztą powinniśmy upomnieć się o wzrost wynagrodzenia, dlatego, że skala inflacji zżera wszystkie wzrosty pensji, które były do tej pory, a w górnictwie tych wynagrodzeń nie podnoszono przez dwa lata.
A rewaloryzacja flapsów (ekwiwalent za posiłek regeneracyjny) nie rekompensuje braku podwyżek?
Nie, zdecydowanie nie. My rozmawiamy o zupełnie innych pieniądzach.
Chcemy rozmawiać, żeby jeszcze przed świętami górnicy otrzymali dodatkową premię i o tym, jak ma wyglądać sytuacja z wynagrodzeniami w roku następnym, bo wydaje mi się, że wszyscy się pomylili uznając, że inflacja będzie daleko niższa. Natomiast jest na takim poziomie, że to, co zapisano w porozumieniu nie wystarcza nawet do utrzymania wynagrodzeń na dotychczasowym poziomie. Niech pan zwróci uwagę, że my mówimy już o znaczącym obniżeniu wynagrodzeń, jeśli chodzi o górnictwo.
Jak to?
Tak to, że przyjmując inflację, jaką mamy obecnie, wynagrodzenia spadły o blisko 10 proc., więc my chcielibyśmy, aby wynagrodzenia realnie nie malały.
Żądania są dwa: wyrównanie inflacyjne od września i osiągnięcie średniej pensji w PGG na koniec 2021 roku na poziomie 8200 brutto. To o jakich realnie podwyżkach mówimy? O 300 zł?
Chodzi nam o to, aby fundusze płac były w taki sposób wyregulowane, żeby realne wynagrodzenia na koniec 2021 wynosiły 8200 brutto. Na dziś średnie wynagrodzenie jest bodajże 7800 zł brutto (7921 zł brutto – red.).
Do jakiego stopnia brać górnicza jest zdeterminowana, aby uzyskać te podwyżki?
Absolutna. Jeżeli spojrzymy na sytuację wokół branży, np. JSW czy Bogdanka, to mamy do czynienia z zarobkami rzędu 10 tys. zł, lub wyższymi. W PGG wynagrodzenia są o ponad 2000 zł niższe.
W tym roku ruchów płacowych praktycznie nie było, więc górnicy na pewno będą się domagać wypłaty jednorazówki jeszcze w tym roku i co najmniej utrzymania poziomu wynagrodzeń w roku 2022, a to będzie oznaczało wzrost wynagrodzeń o jakieś 10 proc.
Możliwe są strajki?
Wie pan, możliwa jest sytuacja, w której wreszcie posłuchamy rządu, który przez lata przekonywał, że Polska nie potrzebuje węgla i będzie kłopot z dostarczeniem węgla do elektrowni.
Dziś elektrownie są praktycznie bez węgla, więc są różne metody przymuszenia drugiej strony do tego, żeby zechciała postulaty potraktować poważnie.
Czyli mówi pan wprost, że są możliwe blokady dostaw węgla do elektrowni.
Są różne scenariusze brane pod uwagę, których skutkiem będzie to, że to zaboli.
A nie powtórzy się sytuacja, jak ostatnio z rozmowami płacowymi (przełom 2019-2020)? Były groźby blokad, potem przyjechał wicepremier Sasin, dogadano się.
Pan trochę nas przecenia. Rozmawia pan z górnikami, związkowcami, zwykłymi ludźmi, śrubokrętami, ślusarzami, elektrykami, a nie z ludźmi, którzy odpowiadają za wszystko, co dzieje się w tym państwie.
Ten rząd nie robił nic przez ostatnie dwa lata. W dupie miał górników, w dupie miał umowy z nimi, a teraz wymaga się od górników, żeby byli odpowiedzialni. Górnicy byli odpowiedzialni dwa lata! Dość tego! Mamy dość indolencji tego rządu, który mówi: bądźcie odpowiedzialni, Polska potrzebuje węgla. Jeśli potrzebuje węgla, to niech za niego płaci.
My jesteśmy równie dobrzy w uprawianiu propagandy, jak ten rząd, więc niech się rząd z nami na to nie ściga, bo przegra.
Jakich kroków można się teraz spodziewać po państwa stronie? Czy jest wyznaczony deadline dla PGG?
My oczekujemy pilnego spotkania z zarządem PGG. Tutaj po raz kolejny zostaliśmy oszukani już przez nowego wiceministra (Piotr Pyzik, nowy wiceminister aktywów państwowych odpowiedzialny za górnictwo – red.), który obiecał nam spotkanie na początku grudnia, więc w tej sprawie nie mamy żadnych skrupułów. Liczymy na spotkanie, aby ludzie jeszcze jakieś pieniądze, niewielkie bo niewielkie, ale dostali przed świętami.