Aktualności
za wnp.pl
Autor: Jerzy Dudała
Rozpoczął prace zespół, jaki Polska Grupa Górnicza (PGG) powołała, żeby przeanalizować możliwość przestawienia rudzkich kopalń Bielszowice i Halemba na wydobycie węgla koksowego. - Węgiel ten jest strategicznym surowcem w Unii Europejskiej i kopalnie go wydobywające mogą funkcjonować bez zagrożenia konieczności ich likwidacji w wyniku prowadzonej przez Unię polityki klimatycznej - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL Bogusław Ziętek, szef Sierpnia 80.
- Według Bogusława Ziętka przestawienie kopalń na wydobycie węgla koksowego daje możliwość zachowania ich potencjału.
- Pod warunkiem, że rząd wykaże dobrą wolę i myślenie kategoriami interesu narodowego.
- A tego zdaniem Ziętka trudno ostatnio się doszukać w działaniach rządu.
- Szczególną szansę dla polskich kopalń wydobywających węgiel koksowy stwarza sytuacja, w której likwidacji ulega górnictwo w Czechach, uwalniając ten rynek - zaznacza Bogusław Ziętek. - W przyszłym tygodniu pobrane zostaną próbki do badania z obydwu tych kopalń. Ale już wiadomo, że potencjał jest ogromny - dodaje Ziętek.Wskazuje przy tym, że w kopalni Bielszowice w ubiegłych latach wydobycie węgla koksowego dochodziło nawet do poziomu 40 proc. całości wydobycia. Niestety węgiel ten sprzedawano jako mniej wartościowy węgiel energetyczny.
Niewielkie inwestycje mogą przynieść znaczące efekty
- Przy bardzo niewielkich inwestycjach, szacowanych na około 20 mln zł, wydobycie węgla koksowego w Bielszowicach bez problemu osiągnie poziom 50 proc. całości wydobycia - podkreśla Ziętek. - Oznacza to, że Bielszowice mogą rocznie osiągać poziom wydobycia od 800 tys. ton do 1 mln ton węgla koksowego, co uczyni tę kopalnię nie tylko rentowną, ale i bardzo zyskowną. Jest to możliwe, ponieważ na przykład w roku 2017 w Bielszowicach wydobyto około 850 tys. ton węgla koksowego traktując to jako produkcję uboczną. Najważniejsze jest jednak to, że zasoby węgla koksowego kopalni Bielszowice to 80 mln ton, z czego ponad 20 mln ton przypada na cenny i poszukiwany na rynku węgiel typu hard klasy 35.1 - zaznacza Ziętek.I dodaje, że "nie jest więc tak, jak twierdzą niektórzy kłamcy, że w Bielszowicach nie opłaca się wydobywać węgla koksowego, bo nie ma tam jego najbardziej wartościowego typu".Podobnie zdaniem Ziętka sytuacja przedstawia się w kopalni Halemba. Zasoby operatywne tej kopalni na dziś to blisko 70 mln ton węgla.- Z tego znacząca część przypada na węgiel koksowy typu hard klasy 35.1. Aby zwiększyć produkcję węgla koksowego w kopalni Halemba do poziomu 40 proc. całości produkcji wystarczy zaledwie około 6 mln zł - zaznacza Ziętek. - Jak na górnictwo są to pieniądze wręcz śmieszne. Także ta kopalnia przy niewielkich nakładach może produkować od 500 do 800 tysięcy ton węgla koksowego rocznie. Niestety w ubiegłych latach w wyniku sabotażu - bowiem inaczej tego nazwać nie można - nie sprzedawano tego węgla jako węgla koksowego, tylko mielono go i ze stratą sprzedawano na rynku energetycznym. Trudno się temu dziwić, skoro od wielu lat Polska Grupa Górnicza nie ma prezesa do spraw handlu - podkreśla Ziętek.
Liczby dają do myślenia
I wskazuje, że aby to wyraźnie pokazać, warto spojrzeć na liczby.- W 2017 roku kopalnia Halemba wydobyła ponad 300 tysięcy ton węgla koksowego. Ale jedynie 68 tysięcy ton sprzedała na rynku węgla koksowego - mówi Ziętek. - W roku 2018 Halemba wydobyła 440 tys. ton węgla koksowego, ale zaledwie 27 tysięcy ton sprzedała na tym rynku. Natomiast resztę sprzedała lub nie, bo być może skierowała na zwały - na rynku energetycznym, gdzie jest nadprodukcja węgla. W 2020 roku produkcja węgla koksowego w kopalni Halemba wyniosła prawie 380 tysięcy ton. Z tego tylko 22 tysiące ton sprzedano na rynku węgla koksowego - dodaje Ziętek.Jednocześnie zaznacza, że reszta zalega natomiast na zwałach jako węgiel energetyczny, bowiem w ubiegłym roku sprzedaż węgla energetycznego w Polskiej Grupie Górniczej praktycznie stanęła.- Razem w obydwu tych kopalniach, tj. Bielszowice i Halemba w łatwy sposób można wydobyć węgiel koksowy, którego wartość to dziesiątki miliardów złotych. Albo to zatem uratujemy, albo zniszczymy, jak chcą niektórzy - podsumowuje Bogusław Ziętek.