Aktualności
Za: Businessinsider.com.pl
Barbara Oksińska
Foto: Piotr Guzik/Forum / Forum Polska Agencja Fotografów
PGG będzie mieć duży problem, aby osiągać dodatnie wyniki finansowe, ale to będzie zależało też od warunków zewnętrznych. Naszym celem jest takie prowadzenie działalności, by strata była jak najmniejsza - mówi Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej w rozmowie z Business Insider Polska. Przyznaje, że pieniędzy spółce wystarczy tylko do końca roku, dlatego pilnie potrzebuje finansowej kroplówki od państwa.
Barbara Oksińska: Ruszyły rozmowy przedstawicieli rządu z Komisją Europejską o programie dla górnictwa. Ważą się losy państwowych dotacji m.in. dla Polskiej Grupy Górniczej. Jest pan spokojny o wynik tych rozmów?
Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej: Wydobycie węgla w Unii Europejskiej to 1 proc. światowej produkcji tego surowca. W całej UE tylko dwa kraje wciąż eksploatują złoża węgla kamiennego: Polska i Czechy. Wszyscy zgodziliśmy się, włącznie ze związkami zawodowymi, że docelowo zamykamy kopalnie i daliśmy sobie na to czas do 2049 r. To termin, który pozwoli bez gwałtownych zmian dla pracowników i regionów wyłączyć produkcję surowca dla energetyki, która dziś sięga około 40 mln ton rocznie. Pamiętajmy, że Niemcy dostali zgodę Komisji na dotowanie górnictwa i korzystali z tego przez 18 lat. Jesteśmy nieporównywalnie mniejszą gospodarką i nie wyobrażam sobie, że KE zablokuje nam możliwość wygaszania górnictwa w naszym kraju w sposób racjonalny.
Obecnie unijne przepisy nie pozwalają już na dopłaty do produkcji nierentownych kopalń. Tymczasem szacuje się, że polskie górnictwo potrzebuje nawet 2 mld zł wsparcia rocznie.
Zakładamy, że KE uwzględni sytuację Polski i doceni, że proces zamykania kopalń już się rozpoczął. Jeszcze w tym roku przekażemy kopalnię Pokój do Spółki Restrukturyzacji Kopalń i przekierujemy wydobycie w kopalni Wujek na kopalnię Staszic. PGG wstrzymała też wszelkie duże inwestycje rozwojowe. Rezygnujemy z zagospodarowania nowego złoża Imielin Północ, z głębienia szybu na kopalni Piast i szeregu innych projektów, które mogłyby być uruchomione, gdyby nie fakt, że ograniczamy naszą działalność. Już dziś mogę powiedzieć, że w praktyce PGG znajduje się de facto w likwidacji, z tym że proces ten ma trwać 29 lat. Ponieważ nie rozwijamy się i nie zwiększamy wydobycia, wsparcie ze strony państwa jest niezbędne i to Komisja powinna zrozumieć.
Jak szybko PGG potrzebuje finansowej kroplówki od państwa?
W tym roku pomogła nam pożyczka udzielona przez Polski Funduszu Rozwoju w wysokości 1 mld zł, rozliczenie przez energetykę nieodebranego wcześniej surowca, a także poprawa sytuacji na rynku węgla. Pieniędzy starczy nam jednak tylko do końca roku. Dlatego z niecierpliwością czekamy na efekty pracy w KE.
Skoro sytuacja na rynku się poprawiła, to jest szansa, by PGG na koniec roku wyszła na plus?
PGG będzie mieć duży problem, aby osiągać dodatnie wyniki finansowe, ale to będzie zależało też od warunków zewnętrznych. Obecnie widzimy wzrost cen energii wytwarzanej również z OZE. Naszym celem jest takie prowadzenie działalności, by strata była jak najmniejsza. Dzisiaj trudno przewidywać, by nastąpił taki zwrot na rynku węgla, by nasze kopalnie znów mogły systematycznie zarabiać. To będzie zależało do wielu czynników.
Poprawę sytuacji na rynku węgla widać w poziomie zamówień?
Zamówienia przekraczają nasze możliwości produkcyjne. Elektrownie węglowe zwiększyły swoje moce, ale też przemysł w Polsce i na świecie. Jest więc duże zapotrzebowanie także na węgiel półkoksowy, który również produkujemy. Spodziewam się, że w tym roku uda nam się wydobyć 23 – 24 mln ton węgla, a w 2022 r. około 23 mln ton. Pamiętajmy, że na rynek musimy patrzeć w dłuższym kontekście czasowym, a nie przez krótkie okresy odchyleń.
Ceny węgla w europejskich portach skoczyły z około 66 dol./t na początku roku do ponad 200 dol. obecnie. Czy wzrost cen polskiego węgla od przyszłego roku będzie równie spektakularny?
PGG ma z większością klientów podpisane długookresowe umowy. Co do cen na przyszły okres, to zobaczymy, jak będą wyglądać prognozy. Oczywiście ceny muszą podążać za trendami i uwzględniać poziomy, które widzimy dziś w Europie.
Energetykę już bolą rosnące ceny uprawnień do emisji CO2. Spodziewa się pan ostrej walki z ich strony o jak najniższe ceny węgla?
Mamy już wypracowane relacje. Nie sądzę, by tegoroczne negocjacje były wyjątkowe. Na pewno znajdziemy kompromis.