Aktualności
Miały być trzy różne protesty, będą dwa. Pocztowa "Solidarność" porozumiała się z Prawem i Sprawiedliwością w sprawie podwyżek, a jej przewodniczący nazywa Jarosława Kaczyńskiego "świetlaną postacią". - To skandal i tchórzostwo - mówią Money.pl listonosze, którzy w dniu swojego święta będą oblegać ministerstwo Jacka Sasina i siedzibę spółki.
Za : money.pl
Związki zawodowe działające w Poczcie Polskiej stawiają sprawę podwyżek na ostrzu noża (East News, Artur Szczepanski/REPORTER)
Miało być pocztowe "białe miasteczko", a skończyło się na porozumieniu przy ul. Nowogrodzkiej. Pocztowcy z "Solidarności" chcieli 500 złotych podwyżki. Dzięki zgodzie wszyscy pracownicy firmy dostaną wynagrodzenia dwuetapowo. Od 1 stycznia 2022 r. - 250 złotych do wynagrodzenia zasadniczego, a od 1 lipca kolejne 50 zł. Brutto. Jak mówią listonosze, do których dotarliśmy, decyzja "S" o odwołaniu protestu to po prostu "kapitulacja", a ich portfele nijak nie odczują zmiany.
To tylko zachęciło do strajku pozostałe związki, które również na poniedziałek 18 października (Święto Poczty Polskiej) planowały swoje warszawskie pikiety. Tym samym OPZZ Pracowników Poczty protestować będzie pod resortem aktywów państwowych, gdzie urzęduje minister Jacek Sasin, natomiast kilkanaście innych związków, na czele z Wolnym Związkiem Zawodowym Pracowników Poczty, zbierze się pod siedzibą firmy na ul. Rodziny Hiszpańskich.
Razem, choć osobno
- Przed podjęciem decyzji o zorganizowaniu pikiety do tej inicjatywy zostały zaproszone wszystkie związki zawodowe w Poczcie Polskiej. Oprócz nas - punktuje "Solidarność" Piotr Moniuszko z Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej. Teraz, po ugodzie "S" z Nowogrodzką, uznaje tę decyzję za przejaw tchórzostwa
- Wątpię, by kolegom z "Solidarności" zależało na pracownikach - dodaje Moniuszko. Jego zdaniem podziały w spółce są znane od dawna, a szefowie poszczególnych związków działają wyłącznie "pod publiczkę" i nie interesują ich faktyczne zmiany w spółce.
W łagodniejszym tonie wypowiada się Sławomir Redmer, szef pocztowego OPZZ, który wskazuje, że decyzji "Solidarności" komentować nie zamierza, choć widzi wyraźnie, że listonosze są na nią wściekli.
"Solidarność" twardo stoi przy swoim
Mimo oburzenia listonoszy szef pocztowej "Solidarności" Bogumił Nowicki wskazuje, że to właśnie ul. Nowogrodzka, a nie MAP czy siedziba spółki, jest miejscem, gdzie można było "cokolwiek ugrać". Pytany o decyzje pozostałych związków odgryza się, że te działają chaotycznie.
- Ja uważam OPZZ za przybudówkę SLD, czyli "pogrobowców" PZPR. Nam zarzuca się sympatyzowanie z PiS-em, a ja to uważam za bardziej eleganckie - komentuje w rozmowie z money.pl. Jak dodaje, to, że Poczta jeszcze funkcjonuje, to w dużej mierze zasługa "Solidarności".
Nowicki nazywa jednocześnie Jarosława Kaczyńskiego "świetlaną postacią" i wskazuje, że prezes PiS najwyraźniej nie był do tej pory informowany o ciężkiej sytuacji w spółce, podczas gdy listonosze wyglądali lepszych dla siebie czasów. - Uważam, że jeśli on (Kaczyński) powie, żeby ten problem rozwiązać, to tak się stanie - ocenia szef pocztowej "S".
Podwyżki na Poczcie nie zmienią wiele
Przypomnijmy, że we wtorek 12 października odbyło się dwustronne spotkanie Zarządu Spółki i Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej dotyczące podwyżek płac. Związek uznał porozumienie za sukces i odszedł od pomysłu zorganizowania "białego miasteczka" w Warszawie.
Jak jednak wskazują pocztowcy z całego kraju, miesięcznie ich budżety zasili ok. 60 zł, a większość z nich nadal będzie zarabiała na poziomie najniższej krajowej pensji.
W samym 2020 r. Poczta Polska zmniejszyła przychody o 5 proc. i wygenerowała 119 mln zł straty. Z pytaniami w kwestii strajku zwróciliśmy się również do biura prasowego spółki. Na odpowiedź czekamy.