Aktualności
W węglowych spółkach trwa przygotowanie scenariuszy zamykania kopalń nawet o dekadę wcześniej, niż wynika z umowy między rządem a górnikami – wynika z nieoficjalnych informacji Business Insider Polska. Jak podają nasze źródła, poznać taki plan chce Komisja Europejska, z którą polski rząd negocjuje uruchomienie dotacji dla nierentownego górnictwa w wysokości niemal 30 mld zł do 2031 r. Nie oznacza to jednak, przynamniej na razie, zmiany dotychczasowych ustaleń z górnikami.
Zgodnie z rządowym planem, ostatnie polskie kopalnie węgla kamiennego dla energetyki mają działać do 2049 r. Na zdjęciu Zakład Górniczy Sobieski w Jaworznie. | Foto: Damian Klamka / East News
- Polski rząd zabiega o to, by Komisja Europejska zaakceptowała plan dla krajowego górnictwa zakładający systematyczne wygaszanie kopalń węgla energetycznego do 2049 r.
- Z naszych źródeł wynika, że na potrzeby negocjacji z Brukselą spółki węglowe opracowują alternatywne scenariusze zakładające wycofanie się z eksploatacji czarnego paliwa nawet o dekadę wcześniej
- Ministerstwo Aktywów Państwowych przekonuje, że plan dla górnictwa pozostaje bez zmian. "Zapewne chodzi o to, by KE miała szerszy materiał do analizy i mogła porównać koszty realizacji różnych opcji" – mówi jeden z naszych rozmówców
- To dodatkowo nakręca emocje wśród górników, którzy na poniedziałek zapowiedzieli blokadę wysyłki węgla z kopalń do czasu "aż elektrownie zgasną"
Informacje o pracach nad nowym harmonogramem zamykania polskich kopalń jako pierwsze podały górnicze związki zawodowe. We wtorek "Sierpień 80" wystosował w tej sprawie pismo do premiera Mateusza Morawieckiego. Zaniepokojeni związkowcy pytają w liście do premiera, czy faktycznie Ministerstwo Aktywów Państwowych wydało polecenie spółkom węglowym przygotowania planów skrócenia żywotności kopalń i czy w tej sprawie toczą się poufne rozmowy z Komisją Europejską.
"Pismo »Sierpnia 80« jest niezrozumiałe, zawiera kompletnie nieprawdziwe sugestie i niepotrzebnie podgrzewa emocje" – tak sprawę we wtorek wieczorem skomentował Karol Manys, rzecznik resortu aktywów państwowych, cytowany przez PAP.
Z naszych informacji, płynących ze spółek węglowych, wynika jednak, że takie prace są prowadzone. "Rzeczywiście takie polecenie dostaliśmy, by opracować scenariusze wcześniejszego zamykania kopalń, tzn. w roku 2045 czy w 2040. Prace już ruszyły. Nie oznacza to jednak, że te opcje będą realizowane. Zapewne chodzi o to, by KE miała szerszy materiał do analizy i mogła porównać koszty realizacji różnych opcji" – mówi nam menadżer w jednej z górniczych firm.
To sprawa, która dodatkowo rozgrzewa emocje wśród górników, którzy walczą właśnie o wyższe wynagrodzenia. W środę w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej odbędzie się referendum strajkowe, a na 17 stycznia związkowcy zapowiadają kolejną blokadę transportu węgla do krajowych elektrowni. Tym razem protest ma potrwać do odwołania.
Możliwe naciski
Wielu ekspertów od początku wskazywało, że polski plan wychodzenia z węgla w energetyce do 2049 r. może okazać się zbyt długi, by mogła zaakceptować go Bruksela. Tym bardziej że na forum unijnym trwa właśnie dyskusja o zaostrzeniu celu redukcji emisji CO2 w UE do 2030 r.
Jest to także kosztowny plan, bo jego realizacja tylko w ciągu najbliższej dekady ma kosztować budżet państwa 28,8 mld zł. To pieniądze, które są konieczne, by pokryć straty kopalń i podtrzymać przy życiu nierentowne górnictwo. Wszystkie kontrolowane przez państwo spółki węglowe zanotowały po trzech kwartałach 2020 r. blisko 2,3 mld zł straty netto. Państwowe dotacje pilnie potrzebne są przede wszystkim Polskiej Grupie Górnicza, której już w lutym może grozić utrata płynności finansowej.
Polski plan zamykania kopalń jest najmniej ambitny spośród naszych sąsiadów. Przed tygodniem czeski rząd Petra Fiali w deklaracji programowej założył przyspieszenie transformacji energetycznej kraju tak, by "odejście od węgla było możliwe do 2033 r." Do tej pory w Pradze rekomendowano datę 2038 r. Niemcy, według umowy koalicyjnej partii tworzących nowy rząd, mają to zrobić w 2030 r. Także Słowacja planuje wyjście z węgla do roku 2030. To może wywołać naciski Komisji Europejskiej na Polskę w sprawie szybszej rezygnacji z eksploatacji tego surowca w naszym kraju.
Aż zgasną elektrownie
Na środę w kopalniach PGG zaplanowano referendum strajkowe. Górnicy z tej spółki walczą o rekompensaty za to, że od września pracują w soboty i w niedziele, by pokryć rosnące zapotrzebowanie na węgiel. Oprócz tego chcą także wzrostu wynagrodzeń od 2022 r. – do 8,2 tys. zł, wobec około 7,8 tys. zł obecnie. Spółka zatrudnia około 38 tys. osób.
W grudniu i w styczniu związkowcy PGG zorganizowali już w sumie dwa protesty (jedno- i dwudniowy), polegające na blokowaniu wysyłki węgla drogą kolejową z kopalń do krajowych elektrowni. To wyjątkowo bolesne dla energetyki, która ma problem z uzupełnieniem swoich magazynów węgla. Jak dotąd już 35 wytwórców energii zgłosiło regulatorowi rynku obniżenie zapasów surowca poniżej bezpiecznego poziomu.
Organizacje związkowe zapowiadają trzeci taki protest 17 stycznia. Tym razem ma on potrwać aż do odwołania, co oznacza, że resort aktywów państwowych, który nadzoruje spółki węglowe i energetyczne, zostanie postawiony pod ścianą. Tymczasem nastroje związkowców są bojowe.
– Od 17 stycznia będziemy stali na torach tak długo, aż elektrownie zgasną – takimi słowami związkowcy PGG we wtorek podczas spotkań informacyjnych na kopalniach zagrzewali górników do walki o podwyżki i zachęcali do wzięcia udziału w środowym referendum strajkowym. – To bardzo ważne, żebyście przyszli na referendum i zagłosowali. To spowoduje, że tam na górze będą się bali, bo zobaczą, że jesteśmy gotowi na wszystko. Staniemy na torach i nie przepuścimy niczego, aż ci na górze się zes**** i to podpiszą. Bo te pieniądze się wam k**** należą – grzmiał jeden ze związkowców.