Aktualności
Władze wielu krajów zdają sobie sprawę z tego, że to może być bardzo trudna zima. Przestają one ukrywać to przed społeczeństwem i rozpoczęły kampanie informacyjne, które można traktować jako instrukcję dla tych, którym zabraknie prądu nie na kilka godzin, a kilka dni, a nawet tygodni.
Ostrzeżenia dla mieszkańców wydały już: ministerstwo obrony Austrii, rząd Niemiec, władze Szwajcarii oraz służby cywilne Hiszpanii.
Zalecają, aby ludność zaopatrzyła się świece, baterie, zapałki, tranzystorowe radio, uzupełnioną apteczkę pierwszej pomocy, dużą ilość wody pitnej w baniakach oraz żywność w puszkach. Każdy powinien mieć przygotowany plecak z odzieżą na pięć dni, uzupełniony środkami pierwszej pomocy, artykułami higieny osobistej oraz żywnością z długim terminem ważności.
Służby ostrzegają, aby w czasie blackoutu nie używać samochodów, gdyż nie będzie działała sygnalizacja świetlna, a drogi mogą być zakorkowane przez auta, którym zabrakło benzyny.
Władze Szwajcarii twierdzą wprost, że brak elektryczności może mieć o wiele gorsze konsekwencje niż pandemia COVID-19.
Obawiają się one tego, że zdarzy się to w ciągu najbliższych czterech lat - do 2025 roku.
Antonio Turiel - badacz z największej w Hiszpanii publicznej instytucji naukowej - uważa, że wszystkie kraje Europy są narażone na braki dostaw prądu.
Podkreśla, że przerwy w dostawach energii elektrycznej potrwają od kilku dni do nawet kilku tygodni.
Do tej pory państwom Starego Kontynentu udawało się równoważyć niestabilności przesyłu energii, przy użyciu regulatorów mocy do włączania i wyłączania elektrowni cieplnych. Działo się to przy użyciu gazu, a jak wiadomo obecnie odczuwalny jest coraz większy brak tego surowca.
Co więcej, zdaniem Turiela, obecny kryzys energetyczny, to nie jest coś, czego nie można się było spodziewać. Władze były go świadome od lat, a jednak zrobiły niewiele, żeby mu zapobiec.
Dlatego instruktaży pod tytułem: „Blackout: co robić, gdy nic nie działa” - będzie coraz więcej